Dwie staruszki. Zbliżające się do dziewięćdziesiątki, pomarszczone, z siwymi włosami. Siostry bliźniaczki. Jedna z nich to Marta. Wygląda na zmęczoną, ma spracowane dłonie, a w oczach troskę, niepokój, smutek, ale też i mądrość. Przygarbiona, opiera się na lasce. Druga z nich to Maria, z chochlikiem w oczach, wygląda jakby przed chwilą zeszła ze sceny w konkursie “Mam talent”, gdzie wytańczyła swój popisowy numer, z akrobacjami, które wprawiłyby w podziw nawet gdyby była nastolatką.
Marta – to matka, która dbała o swoje dzieci. O to, żeby miały umyte zęby, obiad – najlepiej zupa i drugie, by wyszły codziennie na dwór, miały wyprasowane koszulki i odrobione lekcje. Kochała je bardzo, i chciała zatroszczyć się najlepiej jak umiała o to, by “wyrosły na ludzi” – kończąc szkoły czy znając savoir vivre.
Maria – to matka, która dbała o swoje dzieci. Dużo czasu poświęcała na uważne słuchanie ich, na rozmowę, na to by pokazać świat uczuć, świat ducha. Dbała również o siebie, o radość życia, przyglądając się sobie, wybierając nieraz czas samotności, kiedy mogła zastanowić się nad swoimi relacjami – również z dziećmi, nad swoim życiem – i w poczuciu wolności, w zgodzie ze sobą, dzielić się miłością i sobą ze swoim potomstwem.
Te dwie staruszki mieszkają we mnie. Czasem jedna dominuje, i zagłusza drugą. Niekiedy się kłócą – jak to siostry – o to która ma rację. Ostatnio, przyznaję, zwłaszcza w czasie lockdownu, Marta nadawała ton.
Obie mają bardzo ważne role do spełnienia. Obie są potrzebne. Nie chcę by moje dzieci były brudne i głodne, i nie chcę tracić z nimi kontaktu tonąc w obowiązkach.
Obie kobiety w sumie dbają o to samo. Chcą wychować szczęśliwe dzieci, każda z nich ma inny pomysł jak ma wyglądać ta droga do celu, jak ma wyglądać ów cel, owe szczęście. Bardzo chciałabym umieć je dostrzegać w równowadze, zauważać kiedy jedna krzyczy głośniej, tak że nie słyszę drugiej.
Świadomość tego, że takich mam mieszkańców u siebie, to pierwszy krok do wybierania, który głos ma mną powodować. Przyglądanie się różnym strategiom i potrzebom, jakie za nimi -owymi głosami- stoją to kolejny krok do odpowiedzialnych decyzji, zgodnych z tym czego rzeczywiście chcę. Porozumienie bez Przemocy wspiera mnie właśnie w świadomości siebie, w intencjonalności moich wyborów. To taki głęboki kontakt ze sobą, który sprawia, że cel jest jaśniejszy, życie szczęśliwsze.
PS. Tekst inspirowany fragmentem z Pisma Świętego: Łk 10, 38-42, podejściem terapeutycznym SWR oraz NVC.