W swojej „słuchającej sercem” karierze napisałam kilka postów o tym jak nie wyrabiam się w czasie.
still true. jak bumerang powraca do mnie doświadczenie niedoczasu. ścigam się ze słońcem i snem by zdążyć wypełnić listę to-do. a serce mi puka: nie od listy zadań jest lato! (zazdro mam – patrząc na foty z waszych wojaży…)
Tak się złożyło, że dużo mam pracy. Prowadzę sporo warsztatów i sesji indywidualnych. Fajne to, lubię – i bardzo nie chcę, by te kawałki były częścią zadań do wykonania, takich “muszę”, bo mam obawę, że stracę wtedy do nich serce. Na dziś dzień po prostu przyznaję, że w dużej części wypełniają kalendarz.
Do tego remont generalny, przeprowadzka na chwilę na czas remontu, pakowanie kartonów z miliardem przydasi. Nie zapominam o zwyczajowej wisience na torcie – czyli zwyczajnym życiu ze zmaganiami codziennymi – wirusy, upały, gotowania, prania, dentyści, fryzjerzy.
Gdy covid zamknął drzwi na dwór, pamiętam jak utknęłam w nieogarnianiu rzeczywistości. Małe dzieci i ogrom obowiązków. Cel: przetrwać i nie zabić się o lego na podłodze. To był też taki moment, że miałam umówione mega warsztaty w pewnej korpo i one z dnia na dzień zostały odwołane, bo nieznane-wtedy choróbsko zaczęło się rozpanaszać po Polsce. Dosłownie – w czwartek zamknęli szkoły, a w poniedziałek miałam iść i dzielić się NVC w biznesie.
To był dla mnie dramat. Serio serio. Po wielu latach bycia mamą, panią domu, miałam wyjść na scenę i rozpocząć karierę w blasku selfie-fleszy – obwieszczając światu swoją gotowość do pracy. Huśtawka została w miejscu nierównowagi, na rzecz rodziny, domu. Były łzy przez moment, przyznaję.
Buj buj, ostatnio się bujnęło wahadło w drugą stronę. Mniej mnie w domu, na gotowanie rosołu nie mam czasu, mokre pranie czeka w pralce godzinami. Te obowiązki to nawet odpuszczam, ale stęskniony wzrok moich dzieci przynagla, przykuwa uwagę, nie chce stracić Córek z oczu. Do tego Remont, który też ma Wielkie Oczy Strachu (nie ogarniesz! Tak on do mnie gada).
Szukam równowagi.
Ten post to o spadaniu z huśtawki. Że gdy się tak buja to w jedną to w drugą stronę, to łatwo spaść, wypaść z równowagi. Mój upadek to nawet nie o pracy czy relacjach z Najbliższymi, remoncie itd, ale o braku czasu dla siebie na delikatne kolebanie. Mocno wierzę w to, że gdy będę przy sobie, świadoma swoich potrzeb, to huśtawka nie rozbuja się za bardzo, będzie bezpiecznie. Rozkołysanie nie doprowadzi do chwiejności wewnętrznej, będzie stabilnie pomimo pchania i ciągnięcia przez różne ręce, prądy z zewnątrz.
Jestem z pytaniem: jak zadbać o równowagę między dawaniem a braniem na czas, by uniknąć wywrotki, by nie potłuc się, nie posiniaczyć, nie doprowadzić do wewnętrznego przewrotu, rewolucji-destrukcji, bo inne strategie o wołanie nie przynoszą skutku? Gdy tak ciągle się majtam między dla „nich” a dla „Nich”, nie ma mnie w złotym środku, gdzie jestem ja, zaopiekowana, wypoczęta, z przestrzenią, siłą i otwartymi ramionami na kołysanie innych. Na czele siebie, Królowa swoich części. Gotowa być, służyć dla Innych.
Ten post też jest o tym, że Życie jest Zmienne. Że nie spodziewałam się, nie wyobrażałam sobie „w najśmielszych snach”, że będę po drugiej stronie wahadła, w pracy, z tęsknotą za domem.
Świętuję tę zmienność, bo to o nadziei, że to co uwiera, to się kiedyś w końcu kończy, o nadziei, że będzie inaczej. Oczywiście nie mam złudzeń – będzie inaczej uwierało co innego;), ale dziś mnie tam w tym innym jeszcze nie ma.
Dziś jestem przy tym – byleby za często nie upadać. Zapraszam tym postem Uważność
Na siebie. Zadbana ja=zadbani inni.
Zdjęcie: znaleziona na FB, w grupie Street Photography Cartier-Bresson Inspired
Jak byłam mała to spadłam z huśtawki bo puściłam się jedna ręką. Efekt: rozcięta warga. Teraz myślę, że to trochę jakby przy tym nawale obowiązków puszczam się tą ręką ktora jest odpowiedzialna za MNIE… I spadam robiąc sobie krzywdę. A chciała mieć dobre intencje i uchwycić jeszcze jedno COŚ mega ważne to do. Słyszę, że u Ciebie gęsto Ewa. Mi pomaga w takim czasie stwierdzenie: tak teraz jest, ale na krótko, to minie. A międzyczasie zatrzymuję się na spokojny oddech, aby nie zwariować. Ten oddech którego uczyłam się na kursie NVC i uczę na jodze! Ewa. Wiem że dasz radę!… Czytaj więcej »