obfitość a obżarstwo

Posted on

Wyobraź sobie stół.

Nie koniecznie świąteczny, ale możesz na nim znaleźć i żur, i białą kiełbasę, jaja, wędliny, pieczenie, kalafiory, brokuły, sałaty, hummusy, pasty, majonezy, quiche, tarty, zapiekanki. 

Mazurki, baby, serniki. Bezy pavlove.

Obfitość. 

Częstujesz się, kosztujesz. Zaspokajasz głód.

Nieopodal Ciebie stół numer dwa. A na nim sushi i homary. Tego u Ciebie nie ma!

Nie zważając na już pękający pasek opasający Twój brzuch, rozciągasz się po swojej długości i szerokości stołu – sięgasz łapczywie po więcej, więcej, więcej. Czy to już można nazywać obżarstwem? Chronicznym nienasyceniem?

Próbuję złapać ostatnio ten moment między obFITością, kiedy wciąż zostaję w formie, w zadowoleniu, w endorfinach – a obŻARstwem kiedy płonie we mnie ogień być coś jeszcze mieć, czegoś jeszcze doświadczyć. Spala, wyżera mnie od środka jakbym jadła za ostre kimchi na pusty żołądek. 

Apetyt na życie. 

Co dodaje mojemu życiu smaku? 

Co mnie odżywia od środka?

Czy potrzebuje czegoś jeszcze by poczuć że żyję?

 Kiedy mogę powiedzieć nie, bo esencję już mam?

Czego naprawdę chcę w życiu?

Przy ograniczonych zasobach (jakim na przykład dla mnie jest czas) co chcę wybierać, co chcę robić, z kim, po co?

A gdyby zauważać, że każdego dnia zasiadam przy obiftym stole?

 Być wdzięczną za to co już mam, dziś i teraz. 

Rozglądać się uważnie i obserwować, że mam wybór.

 Maksymalnie koncentrować się na każdym kęsie, jak z lekcji uważności kontrolować zapach, smak, fakturę pojedynczej rodzynki.

Pamiętam jak kiedyś byłam na wakacjach w Stanach, skąd wróciłam o kilogramy grubsza, zaczytywałam się tam w „Chłopach” Reymonta, tęskniąc za żytnim chlebem z miodem. Te wszystkie hamburgery i donuty nie karmiły mnie. Doceniałam prostotę i zwyczajność, comfort food pachnący bliskością i codziennością.

Otyłość to ponoć choroba XXI wieku. Te stoły uginające się pod ciężarem różnorakich dań nakręcają nasze łakomstwo. Mieć to i tamto, być tu i tam. To prawdziwa sztuka, by rozpoznawać w sobie – czemu chcę powiedzieć nie, czemu chcę powiedzieć tak. Bycie przy sobie. Cieszyć się tym co teraz, tym co dostępne, sycące. Przy jednoczesnej inspiracji, że mogę inaczej. U nas ostatnio na topie kanapka z masłem orzechowym z bananami. 

Tekst do przeczytania i zamyślenia. 

A gdyby było tak, że widzisz przed sobą pusty stół lub myśl o wyborze spala Cię jakby to nie była koreańska kapusta a środek przeczyszczający – możesz zgłosić się do mnie, na sesję IFS lub NVC. To chodzi o Twoje zdrowie.

Grafika: Ward Kimball

  • Udostępnij
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Jeśli masz ochotę, zostaw komentarz :-)x