Ostatni weekend spędziłam w Sandomierzu – klimatycznym, pełnym brukowanych uliczek i starych kamienic miasteczku. Miejsce znane również z tego, że są tu kręcone kolejne odcinki kultowego już chyba w Polsce serialu – opowiadającego historię księdza Mateusza, który rozwiązuje kolejne zagadki kryminalne, przemierzając sandomierskie okolice rowerem.
Nie chcę obrazić fanów filmu, ale chciałabym w tymi miejscu otwarcie przyznać, że w całym swym życiu, widziałam może (?) z pół odcinka (nie mam telewizora)…Sandomierz nie pozwala jednak zapomnieć o swoim wkładzie w polską tożsamość kulturową ogłaszając tu i ówdzie, na rynku i poboczach, gdzie ojciec Mateusz bywał, jadł itd 🙂
To moje mentalne spotkanie z tą znaną postacią natchnęło mnie do przyjrzenia się swojej własnej żyłce detektywistycznej. Och, jest, aktywna! A jakże!
Łamigłówki, nad którymi z lubością się pochylam, bywają banalne, jak również bardzo skomplikowane. Rozwiązania służą budowaniu relacji z innymi.
Co je łączy? Wszystkie zagadki krążą wokół jednego pytania: nie – kto zabił czy ukradł;), ale JAKA TO POTRZEBA?
Potrzeby. Podstawa Porozumienia bez Przemocy. Uniwersalne dla wszystkich ludzi na całym świecie, wartości, które motywują naszym działaniem. Jakości takie jak odpoczynek, akceptacja, kontakt z przyrodą, rozwój, bliskość, spójność, wsparcie. Lista jest długa.
Pierwszą poszlaką, że coś się porusza w świecie naszych potrzeb (a one zmieniają się co chwilę) są nasze uczucia. Marshall Rosenberg dzielił świat emocji na dwie grupy: na te przyjemne jak błogość, radość czy beztroskę, które informują nas o zaspokojonych potrzebach oraz na te nieprzyjemne, gdzieś nas kłujące już na poziomie ciała – takie jak złość, smutek, rozgoryczenie. Tak się czujemy, gdy nasze potrzeby są niezaspokojone.
Gdy widzę, że coś mnie lub drugą osobę, wytrąca z równowagi – przyglądam się uważnie, zadając sobie pytanie: o co chodzi? Bez takiego nerwu: tłumacz mi się, sam się nie rozumiesz; tylko właśnie z taką ciekawością detektywa: co tam się dzieje pod spodem, pod tymi ocenami „wkurzasz mnie” czy moim napięciem lub wzruszeniem.
Szukam tropów, analizuję, wnioskuję. Gdy dzieci się kłócą, wiem, że tęsknię za spokojem i harmonią, gdy ubrania leżą na podłodze – za współpraca i wsparciem w dbaniu o dom. To ta prostsze zagadki. W trudniejszych momentach, gdy ciężko mi nawet sformułować hipotezę „jaka to potrzeba” – zatrudniam specjalistę. Sherlock Holmes również miał swojego Watsona;) Szukam osoby, która poprzez empatyczne słuchanie, pomaga mi ponazywać to czego mi brakuje lub czego nie potrafię dostrzec w relacji z drugim człowiekiem. Wspiera mnie w tłumaczeniu „pretensji” na język żyrafy, lub rozwiązuje zagadki za czym ów człowiek tęskni, gdy ja nie potrafię ich drogą dedukcji samodzielnie rozsupłać.
Praktyka czyni mistrza – mam poczucie, że moje kompetencje superszpiega rosną wraz z moim rozwojem, godzinami spędzonymi na rozmowach empatycznych. Wiem też jednak, że są takie miejsca, głębokie, w których utykam, i by dotrzeć do pełnej świadomości o co mi chodzi – potrzebują czasu i baczniejszego wglądu w siebie.
Na koniec dwa pytania:
- Do fanów: Czy Ojciec Mateusz też nie jest co raz bieglejszy jako detektyw w kolejnych sezonach ? 🙂
- Spójrz na zdjęcie, z sandomierską Bramą Opatowską w tle, i postaraj się wydedukować: czyja to ręka? 😀