zacisk

Posted on

tym razem (i myślę, że nie-ostatnim – o ile znam siebie) zainspirowało mnie zdjęcie do zapisania kilku słów, refleksji. fotografia „ujęła” moje ostatnie przemyślenia, choć może to niedoskonała interpretacja obrazu. szkicuję jedynie.

zaciśnięta ręka na sercu. pięść, która gniecie organ – mój ulubiony, bo przez poetów, marzycieli, fascynatów empatii i pewnie szersze grono tu niezdefiniowane, postrzegany jako miejsce, w którym kumulują się emocje. obok dłoń z napisem: vermin czyli robactwo…ciężko, ponuro…

palce ściskają – i tu już moja wizja, skojarzenie, możesz się nie zgodzić – by nie czuć. by nie czuć bólu. by nie czuć cierpienia. by nie czuć nienawiści, rozpaczy, lęku, smutku, gniewu, goryczy, trwogi…och, nawet literówka trafnie mi się przydarzyła, przekształcając „by” na „bye”. bye bye uczucia, które są dla mnie przykre, niewygodne.

przeczytałam ostatnio zdanie: „zaciśnięta dłoń nie jest też w stanie niczego przyjąć”. i tak jest z sercem. gdy nie dopuszcza do siebie, nie przepuszcza przez siebie tych trudniejszych emocji, zablokowane jest również na uczucia, które niosą nas przez życie, czynią je bardziej znośnym :). zamykamy się na to co boli, nie otwieramy się na doznania służące naszemu dobrostanowi.

przyglądając się sobie z uwagą, zauważam od jakiegoś czasu, że zamknięta jestem (od dawien dawna) na smutek, o rozpaczy nie wspominając. rzadko płaczę. wierna przysiędze, którą sobie kiedyś złożyłam: będę dzielna, ja zawsze sobie dam radę – nie pozwalam płynąć łzom, chusteczki nie są moim atrybutem. na osi emocjonalnej: smutek-radość odkrywam, że jestem gdzieś może po środku. słowo „radość” kojarzy mi się głównie z podwarszawską stacją kolejową, „radować się” – archaiczne słowo, nieużywane…gdy zastępuję je tym bardziej nowoczesnym „cieszę się” – widzę jak często je używam bez kontaktu ze sobą. sprawdzam teraz: moje ciało reaguje gdy „cieszę się” – może lekkim uśmiechem, aczkolwiek mocno widzę, że w pewnym oddaleniu, dystansie. trochę nie wiem jak to jest czuć radość w moim ciele. nie otwieram się na pełną skalę – zarówno smutku, jak i radości i trudniej poczuć mi ich wyjątkowy smak.

jestem w takim miejscu, że mam ogromną ciekawość – jakby to było bardziej czuć: ów smutek, ową radość. kontempluję chwile gdy odkrywam niuanse tychże emocji u mnie, powoli rozwieram palce na sercu. z łagodnością i życzliwością – i do dłoni, która nie chce puścić (bo mnie opiekuńczo chroni przed bólem) i do serca, pragnącego już wolności.

moja pięść zaciska się akurat na osi smutek-radość. lęk czy gniew, ekscytację czy zrelaksowanie – doświadczam pełniej.

A Ty? Przeżywasz pełną parą czy któraś z aort pozaciskana? uwaga! to może doprowadzić do niedokrwienia organizmu, zabieg zdejmowania zacisku może udrożnić drogę do serca:), drogę do życia – pełna piersią;)

Zdjęcie dzięki Samuel Regan-Asante / Unsplash

  • Udostępnij
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Jeśli masz ochotę, zostaw komentarz :-)x