Teoria
Gdyby nie Marshall Rosenberg, nie spróbowałabym windsurfingu.
A tak – gdy pojawiła się taka opcja ostatniego lata, pomyślałam: powtarzam za Rosenbergiem, że “empatia jest jak surfing”, a nie rozumiem, nie doświadczyłam, to tylko teoria i wyobrażenie…
Najpierw trening na sucho, na trawie. Wyostrz, odpadnij, zwrot przez rufę. Nowy język, którego uczę się by zrozumieć, by wypłynąć. To tak jak język serca – potrzeby, szakale, żyrafy – nowy język, nowa perspektywa, którą zanim wpuściłam w “prawdziwe życie”, ćwiczyłam na warsztatach – na sucho, jakby na trawie…
Woda
Pierwszy raz nogi na desce. Jak trudno utrzymać równowagę. Chlups, do wody. W empatii właściwie też zaczynam od ciała. Co ono do mnie mówi? Gdzie spięte, gdzie rozluźnione? Gdzie lekko, a gdzie ciężar? Co ono czuje?
A potem fala, a potem wiatr. Podążyć za tą energią, dać im się ponieść, ułożyć się z nim by współgrać, by surfować. To tak jak z drugim człowiekiem. Usłyszeć go, podążać za nim, towarzyszyć, być obok. Nie wyprzedzać ze swoimi pomysłami, komentarzami, radami, swoim ja.
To też o równowadze. Nie chodzi o to, by wpaść do wody – by dać się zalać przez falę emocji, by przejąć uczucia od tego, kogo słucham. Ja jestem na desce, staram się trzymać swój pion, kontakt ze sobą, by nie wpaść chlups. Fala – drugi człowiek niesie mnie przez swoje doświadczenie, ja podążam tam gdzie ona mnie prowadzi, balansując obiema nogami – w gotowości na bycie w relacji z sobą i z tym, który mnie do niej zaprasza.
Aga, moja pierwsza instruktorka windsurfingu, mówiła: wiesz, i jak ten wiatr wpuścisz w żagiel (jej, czy ona rzeczywiście tak to ujęła), i on cię tak wypchnie na środek jeziora, to czujesz ulgę.
Ulga
To jest to słowo, które słyszę często w porozumieniowym świecie.
Ulga.
Gdy wygadam się do empatycznego ucha, opowiem komuś, kto mi potowarzyszy w drodze do świata uczuć i potrzeb, zdobywam lekkość. Nagle oddech jest głębszy. Ciężar zrzucony.
Ulga – bo spotkałam siebie, dotarłam do tego co wstrzymywało mnie bym wypłynęła na szerokie wody, nazwałam to co mnie przygniata.
// Photo by Daniel Frank on Unsplash
Ulgę i to, że powalczyłaś, pokonałaś jakąś kolejną barierę i to cudowne uczucie wolności i nieznanego dotąd świata, który się przed tobą otwiera.
Pięknie to ze sobą porównałaś.
Buziaki i wypływaj na szerokie wody!
Dzięki. To też o nieznanym świecie jakim jest Drugi Człowiek.
„Nie wyprzedzać ze swoimi pomysłami, komentarzami, radami, swoim ja.” – biorę dziś to zdanie od Ciebie Ewo. Układa mi w głowie. I będę zaglądać po kolejne wskazówki. Tymczasem szerokiej wody!!!
Dzięki, Monika!
Bardzo obrazowe jest porownanie fali, ktorej dajemy sie poniesc surfujac, popychajacego nas przy tym wiatru, z empatyczna energia ktorej doswiadczamy rozmawiajac z osoba, ktora nas potrzebuje.
Mysle tez, ze nie jest latwo empatycznie sluchac, sluchac i akceptowac, sluchac i rozumiec, sluchac i nie wartosciowac…Tak jak to piszesz, Ewa: ” nie wyprzedzac”.
Mięsień empatii, nie? Pewnie żeby na desce co raz lepiej pływać (ja tylko ze trzy razy miałam okazję), to trzeba różne mięśnie ćwiczyć…
Tak mi sie tez wydaje;-). Oczywiście, ze dobrze jest, jesli sie ma per se empatyczna nature. Dobrze jest tez miec ” narzędzia” mówiące o tym jak powinno sie komunikować ( 4 fazy komunikacji). Tyle ze powinnismy tych narzędzi używać, tak jak piszesz, ” cwiczyc mięśnie empatii”(jakie fajne określenie), im częściej, tym lepiej. Ale do tego nawiązujesz w kolejnym wpisie…..
Ewa, jesteś mi bliska przez te słowa. Genialne przedstawienie empatii. Okiełznać fale, wiatry… Chyba muszę się znowu wybrać na deskę. Już tyle lat nie pływałam, a to była taka frajda!
Frajda! Też mnie ciągnie!