ale wstyd

Posted on

Kilka dni temu wybierałam się na planowany zabieg w szpitalu. Czekałam na niego od paru miesięcy, już raz przekładany, był dla mnie jakimś momentem granicznym, żyłam życiem do zabiegu, czekałam na życie „po”.

Już w butach, kurtce, jeszcze bez czapki, wpadła mi do głowy myśl, że może warto by wziąć badania, na podstawie których wystawione miałam skierowanie na wyczekiwany zabieg. Dość w sumie sprawnie znalazłam teczkę, otworzyłam ją i oprócz ów badania, spostrzegłam niekrótką listę dodatkowych badań wymaganych do wykonania przed przyjęciem do szpitala.

Zbladłam. 

Lista niezrealizowana i nie do zrealizowania na teraz.

Zaczęły trząść mi się ręce, a mój system włączył guzik „panika” kiedy to najchętniej zaczęłabym wyrywać sobie włosy z głowy i kręcić się w kółko jak jakaś postać z kreskówki.

Wpadłam w przerażenie, że nie zostanę przyjęta. Rozszalał się mój krytyk wewnętrzny: „co z Ciebie za pierdoła, jak mogłaś zapomnieć, nie pomyśleć, nie przewidzieć, nie sprawdzić. Zawaliłaś sprawę, to przez Ciebie”.

Wyszłam z domu. Krytyk krzyczał, nie szeptał, mi do ucha, o mojej beznadziei, a ja dawałam się mu uwodzić do tunelu rozpaczy: nad znikającym za horyzontem zabiegiem, nad sobą.

Przebłysk gdzieś się pojawił, że może uciec, nie zgłosić się do szpitala, tylko na nowo zacząć procedurę zapisu, czekania, już z kompletem badań. Ale co ja powiem tym, którzy gdzieś pamiętają o mnie w tych dniach? Wstyd!

Wstyd.

Wyświetlił mi się neon w głowie.

 A, to o wstyd mi chodzi.

„Nigdy nie rób nic aby uniknąć wstydu” mawiał Marshall Rosenberg. 

A ja właśnie wjechałam z rozpędem w twarde koleiny unikania wstydu. Na kompasie wstydu, o którym pisze w swoich książkach Liv Larsson, są umieszczone cztery strategie na ucieczkę przed wstydem.

Poczucie winy, które nieświadomie wybrałam.

Ucieczka, którą rozpatrywałam.

Obwinianie innych, które mi w głowie się pojawiło: „no przecież byłam u lekarza tydzień temu i mi nie przypomniał, a powinien.”

Bunt: „wejdę do tego szpitala i jak mnie nie przyjmą to zrobię awanturę, że covid, a tu takie wymagania”

Jak już przyjęłam, że to wstyd mnie zalał, postanowiłam go objąć, przytulić. Tak, mam prawo się wstydzić, tak samo jak mam prawo popełniać błędy.

Wstyd najlepiej rozpuszcza się ujawniony. Dałam znać bliskim z czym się zmagam: wstydzę się – pisałam na messengerze i czułam, że napięcie puszcza, a mi się nawet robi szczelina na kroplę nadziei.

Gdy po kilku godzinach, na izbie przyjęć, nadeszła moja kolej, by się zarejestrować, wstałam śmiało i podeszłam do pielęgniarki: ” trochę się wstydzę, mam taki kłopot, nie mam wszystkich badań”.

Ona: eee, nie takie życia się ratowało:). Zapraszam.

Ps. A Ty – jak unikasz wstydu?

Tekst inspirowany tekstami Marshalla Rosenberga oraz Liv Larsson.

Photo by Annie Spratt on Unsplash

  • Udostępnij
Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
A gnieszka

Bywają takie początki dnia lub tygodnia kiedy cały bagaż wstydu i strachu uruchamia wszystkie dzwonki alarmowe… Tyrada treści demotywujących. A ja uczennica myślę o wagarach…
Ale od życia? Po pięćdziesiątce? Przy 5-cioosobowej rodzinie, którą wspieram pensją?
Wstyd, strach – odcinają powietrze… To co się wydarzy… często domniemane.
Wejść jak strażak w akcji w dym! Potem zdjąć maskę i odetchnąć powietrzem. Pełną piersią. Poczuć życie.
Odwaga nie wyklucza odczuwania strachu. Autentyczność – wyrażenia uczuć, emocji.

Wdzięczna za migawkę z życia zachęcam: pisz. I bajki i życie. Daj poczuć oddech.

2
0
Jeśli masz ochotę, zostaw komentarz :-)x